closed
🕗 opening times
Monday | - | |||||
Tuesday | - | |||||
Wednesday | - | |||||
Thursday | - | |||||
Friday | - | |||||
Saturday | - | |||||
Sunday | closed |
102, Puławska, 00-001, Warszawa, Warszawa, PL Polen
contacts phone: +48 730 704 530
website: www.slubnydom.pl
larger map & directionsLatitude: 52.195953, Longitude: 21.023862
Anna Nałęcz
::Nie polecam. Ta jedna gwiazdka to zbyt dużo. Koszmarna obsługa. Jakość towaru nie adekwatna do ceny, bardzo słabe wykończenie, suknie jakieś takie szare, dekoracje odpadają w trakcie mierzenie, nic w moim rozmiarze i długości ( noszę 38/40) ale dodawałam suknie w 34/36 i wszystko miałam sobie wyobrażać, obsługa baaardzo nalegała na podpisanie umowy i wpłacenie zadatku. Nie polecam. Ps. Modele sukni mało zróżnicowane wszystko na jedno kopyto.
Katarzyna Stanik
::Ten salon to kompletna porażka. Żałuję, że nie sprawdziłam opinii przed przyjściem tam (wiedziałam po prostu, że jest tam suknia, która mi się podoba). Ale od początku: Ślubny Dom był PIERWSZYM salonem, który odwiedziłam (o zgrozo). Wczoraj (20.01.2018). Umówiłam się wcześniej, w salonie byłam tylko ja, ekspedientka i moja mama. Salon od wejścia robi średnie wrażenie. Jest taki… nie do końca czysty. Kiedy weszłyśmy z mamą – od wejścia poczułam się jak intruz. Jakbym przeszkodziła pani w tymże salonie w przeglądaniu Facebooka. Czułam się OKROPNIE. Zero rady, zero sugestii – NIC. Pani bazowała tylko na liście sukienek, które mi się podobały, które wypisałam ze strony. Powiedziałam, że potrzebuję jakiejś porady, bo w sumie nie wiem co będzie dobre do mojej figury itp. Od niechcenia podawała mi tylko suknie i nawet w minimalnym stopniu ich nie zapinała (mam większy rozmiar, niż suknie w salonie, ale jak się okazało w następnym – są na to rozmaite rozwiązania, tu po prostu suknia sobie wisiała, a pani trzymała ją przed lustrem z tyłu jakieś 3 sekundy – żebym się przypadkiem nie napatrzyła chyba; dodatkowo częściowo dało się je jednak zapiąć). Jednak pójdźmy dalej. Jak wspominałam – to moja pierwsza wizyta w salonie. Suknie mierzyłam w… spodniach (w następnym salonie elegancko dostałam halkę itp.). Chyba chodziło o to, żebym nie zajęła zbyt wiele czasu. Suknie były dziwnie niemiłe w dotyku. Moją mamę zaintrygowało, że one wszystkie są takie „szare”, o co zapytała panią w salonie. Pani ta, bez cienia żenady, odparła, że są to suknie salonowe i się po prostu… kurzą. Rzeczywiście – były okropnie, nieprzyjemnie zakurzone! Rozejrzałam się po salonie – wszystkie wisiały bez żadnych pokrowców itp. – miały prawo się zakurzyć (w kolejnym salonie suknie na manekinach nie były przykrywane niczym, lecz te wiszące na wieszakach – były w foliowych pokrowcach – mierzenie CZYSTYCH sukni jest ZDECYDOWANIE przyjemniejsze. Podpowiadam salonowi: suknie tak, jak mają prawo się zakurzyć, tak mają prawo też być wyprane. Spędziłam w tym miejscu niespełna 20 minut (łącznie z rozebraniem się z kurtki i ubraniem się w nią ponownie). Były to minuty wypełnione brakiem komfortu (zarówno psychicznego, jak i fizycznego). Przymierzając suknie – marzyłam tylko o tym, żeby stamtąd wyjść. Dlatego też już nawet nie prosiłam o więcej. Wisienką na torcie było to, że pani powiedziała, że powinnam pojeździć jeszcze po innych salonach, skoro dopiero rozpoczynam poszukiwania (mistrzyni marketingu odsyłająca klienta do konkurencji – BRAWO!). Tak czy siak, to była jedyna dobra rada, którą od tej pani otrzymałam (twierdziła też, że będę źle wyglądać w muślinowych sukniach na podstawie przymiarki na spodnie, na szczęście tej rady nie posłuchałam i w następnym salonie, na halce – chyba znalazłam moją wymarzoną, idealną suknię muślinową; podczas przymiarki – czystą). Najgorszemu wrogowi bym tego salonu i przeżyć z nim związanych nie poleciła. Po wyjściu z tego obskurnego miejsca miałam po prostu doła. Płakać mi się chciało. Zupełnie mi przeszła ochota na odwiedzenie kolejnego salonu (na szczęście się zmotywowałam). Obawiałam się, że jak w kolejnych salonach będzie podobnie, to nigdy nie znajdę sukni. Okropne miejsce, beznadziejna obsługa – będę to powtarzać po stokroć. Zatem – przyszłe panny młode! Omijajcie szerokim łukiem!
Emilia Tyl
::Nie polecam. Ani troche. W Warszawie jest duzo lepszych salonow, od tego trzymajcie sie z dala.
Joanna Jaświłowicz
::Zdecydowanie NIE polecam salonu. Dlaczego? Bo nieomal przyprawił mnie o zawał tuż przed ślubem ;) 1. To jedyny salon, który rozróżnia tylko dwa odcienie bieli - śnieżną (czyli de facto niebieskawą) oraz ecru (czyli w sumie żółtawą). Pani nie znała odcienia "naturalna" biel (ivory) i próbowała mi tłumaczyć, że to to samo co ecru. Ostatecznie sama znalazłam w salonie jedyną suknię, która miała odcień naturalnej bieli i poprosiłam o uszycie mojej sukni z tego konkretnego materiału. 2. Kolory ciąg dalszy - moje bolerko było... zielonożółte. Naprawdę. Na dowód załączam zdjęcie bolerka z tego salonu obok bolerka z drugiego salonu, w którym szyłam na ostatnią chwilę, kilka dni przed ślubem. Pani w Ślubnym Domu twierdziła, że "koronka zawsze jest ciemniejsza niż suknia". O mały włos a miałabym żółtą suknię z żółtozielonym bolerkiem... 3. Okazało się również, że bolerko ze Ślubnego Domu pachniało... chemią? Tak, jakby zostało zdjęte po pół roku z wieszaka, uprane i przerobione pod "moje" wymiary. 4. Moje wymiary - kolejna porażka. Bolerko było za ciasne w rękawach i za krótkie. Ostatecznie , jak pisałam - szyłam drugie w innym salonie. 5. Suknia była niedopasowana w biuście. "Nie da się" - to najczęściej usłyszycie w salonie. Suknia odstawała, a zamiast miseczek miała wszyte.... poduszki od marynarki (serio!!!). Naprawiłam to w innym salonie. Kilka dni przed ślubem. 6. Oprócz tego suknia była trochę za długa i za ciasna - inne salony potrafią wszyć wewnątrz gumę, która trzyma gorset, dzięki czemu nie trzeba robić hiperciasnych zapięć. Ten salon nie potrafi. Jeszcze dziś jak piszę to słowa (prawie pół roku po ślubie!!) zaczynam się mimowolnie denerwować, mimo, że ostatecznie (dzięki świetnej interwencji innego salonu) nie wyszło tak źle. Możecie zapytać czemu nie reklamowałam już w trakcie przymiarek. Odpowiadam - nie miałam cierpliwości i siły. Panie niby nie były niemiłe, niby pomagały, ale... tego się nie da, tamtego się nie da, a koronka to zawsze jest ciemniejsza i "przecież dobrze pani wygląda". Dziewczyny, nie dajcie sobie wmówić, że czegoś nie nie da. DA SIĘ. Tylko trzeba chcieć. I trzeba mieć odrobinę empatii. I umieć rozróżniać kolory. Jestem bardzo zniesmaczona, ale najbardziej szkoda mi moich nerwów. Wracałam do mieszkania i płakałam. Dwa tygodnie, tydzień przed ślubem. Zamiast ustalać ostatnie szczegóły, ja w panice szukałam salonu, który uszyje mi drugie bolerko od zera i poprawi suknię. Mam szczerą nadzieję, że Ślubny Dom weźmie sobie do serca tę opinię, bo mi zwyczajnie szkoda wszystkich (i tak już zestresowanych) przyszłych panien młodych. Nie warto.
kasia dronowska
::Bardzo serdecznie polecam salon.Miła obsługa i ceny rozsądne.Suknie bardzo ładne i jest możliwość dużych zmian w sukniach .Moja suknia została uszyta tak jak chciałam .Praktycznie składała się z trzech rożnych sukienek. Panie wykazały się w stosunku do mnie bardzo dużą cierpliwością ;))).Naprawdę polecam ten salon